środa, 29 stycznia 2014

Kocikowo znów dobiło do portu



Jak ja lubię jak wszystko wraca do normy i nabiera normalnego rytmu dnia. Maszyna wróciła do domu , chodzi cichutko jak myszka, i gładko jak po maśle. Syn za to na drugi tydzień ferii postanowił się ostro przeziębić i zafundować mi domowe przedszkole. Lubię taki nasz czas, ale mam wtedy mniej tego swojego a energia na szycie musi zostać aż do wieczora gdy nastaje cisza.....

Pierwsze w kolejce na uszycie czekały poszewka i kotwica w odwrotnej kolorystyce niż poprzednia. Tym razem czerwona kotwica na biało- niebieskim tle i kotwica maskotka - dekoracja w biało czerwone pasy. 
Lubię ten styl ale chyba nie zdecydowała bym się na pokój o całkowicie takim wystroju, wolę go jako element dodatek. Czy wy też tak macie???

















czwartek, 23 stycznia 2014

"Fifi" mysz


" Fifi" 

I tak wszystko się wyjaśniło po pierwszym wpisie dotyczącym nowego KOCIKOWEGO domownika. Szyta jako kot Matylda stała się myszą . Zdecydowana większość z Was widziała w niej mysz a i ja się przekonałam że nie ma co wprowadzać poprawek i podoba mi się tak jak jest. Pokochałam moje myszki i będę je szyła , może nie w takiej skali jak koty , i do czasu kiedy wam będą się podobały i będziecie chcieli je posiadać. Może z czasem jak się wprawię zacznę szyć im inne ubranka. Pomysłów jest dużo na razie dopracuję do perfekcji ten projekt. Potem pomyślę co dalej. 
Przy okazji mam chwilę przerwy - maszyna powiedziała dość - tydzień w naprawie i konserwacji daje mi czas na załatwianie spraw domowych i szykowanie wykrojów na kolejne myszy, kotwicowe poduszki i wiosenne dodatki. 

A dziś zapoznajcie z się z "Ffi" 

*** udanego weekendu  ***








( już niedostępna :( )

środa, 22 stycznia 2014

KOCIworeczki na różne sposoby




Nowa wena w nowym roku sprawia że testuję samą siebie i pomysły swoje lub zaczerpnięte. Jedne okazują się całkiem fajnie inne doprowadzają mnie do furii ( tak jak ostatnia próba uszycia kosmetyczki z zamkiem ufff... pozostawiam to bez dalszego komentowania ) nawet nie odważę się jej wam pokazać. 
Za to zwykły worek na kapcie dla Panny Wiktorii wyszedł i spodobał się bardzo nowej właścicielce. Ja po prostu nie mam cierpliwości do skomplikowanych projektów wszystko chce uszyć już, teraz, szybko. 
Łatwo i przyjemnie szyło się też małe pojemniki , saszetki jak kto woli na drobiazgi. Pojemniczki można postawić lub zawiesić na haczyku. Pięknie ozdabiają łazienkę i kąciki z drobiazgami ułatwiając przechowywanie drobiazgów. Te dwa prezentowane dziś są w wymiarach 16x14 i nadają się na biżuterię , tasiemki i nici , kosmetyki i tak naprawdę na to co sobie tylko wymyślicie. 















poniedziałek, 20 stycznia 2014

Dla odmiany trochę wiosny



Niestety maszyna odmówiła posłuszeństwa , jedna część pękła a potem poprostu przestała działać. Dziś jadę do magików i cudotwórców od mojej staroci i może jakoś ja uratuję. Nie wiem co pocznę bez niej pewnie przez kilka dni. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Pewnie przygotuję kilka rzeczy i  wykrojów albo nadrobię zaległości typowo domowe. Trzymajcie kciuki aby Singerka moja wróciła do żywych. 
A ja przesyłam Wam trochę mojej domowej wiosny. 
Udanego tygodnia. 






sobota, 18 stycznia 2014

Ahoj kapitanie...



Chodzą za mną te marynarskie kolory i motywy już od jakiegoś czasu , pojawiły się na domkach i fartuszkach , koty też miały już z nimi do czynienia. Przyszedł czas na KOCIjaśki i kolejną KOCI zabawkę. 
Mam nadzieję że nie będzie ona skierowana wyłącznie dla chłopców, myślę że znajdą się i dziewczynki które je polubią. Nie mówiąc o tych troszkę większych którym morskie klimaty są bardzo bliskie i chętnie aranżują swoje wnętrza w takie dodatki. 
Na pierwszy rzut bardzo klasycznie , czerwono niebiesko , paski , kotwica i lina. Już się szykuje odwrotna wersja kolorystyczna , a potem kolejne wariacje jeśli tylko wam się spodobają:) 
Poduszka jest w wymiarach 40x40








Jak i jest poduszka nie mogło się obejść bez kotwicy samej w sobie. Jest na tyle mała że fajnie wygląda jako element wystroju ściany , półki lub kanapy, ale i na tyle duża że to świetna zabawka dla małych kapitanów lub piratów statków. (28cm)

I co jak się wam podoba???





czwartek, 16 stycznia 2014

Całkiem nowy ktoś " Matylda"


hmmmmmm. 

No i tak . Potrzebowałam dwóch lat od momentu zakochania się w szyciu aby odważyć się uszyć coś w stylu Tildowym. Ojjjj jak ja się długo broniłam, protestowałam i twierdziłam że to nie dla mnie. Druga sprawa to fakt że Tild jest ogromna masa i trzeba je robić naprawdę pięknie aby się odróżniały. Wymagają większej precyzji i czasu poświęconego na kolejne etapy szycia. Jeszcze w grudniu opierałam się bardzo w rozmowach z Agatą z Magicznego Atelier gdy kupowałam od niej skrzaty i renifera że ja po prostu się nie nadaję na takie szycie. A tu proszę z nowym rokiem odważyłam się , przekonałam i mówcie co chcecie dumna jestem z siebie. Oczywiste było że nie uszyję królika tylko kota. Sytuacja jest jednak taka że po uszyciu patrząc na " Matyldę " dłużej i dłużej zaczynałam w niej widzieć więcej myszy niż kota. Sprawa stała się prosta i jasna po małym wywiadzie który zrobiłam wśród znajomych i ich dzieci. Jedni widzieli kota inni mysz . I tak uszyłam koto-mysz. Wy odbierajcie nowe twory KOCIKOWA według własnego uznania a ja z czasem zastanowię się czy to ma być kot czy mysz i wprowadzę poprawki:) 
Jedno jednak pozostanie nie zmienne wszystkie nowe koty będą miały swoje imiona i każdy będzie inny. 















poniedziałek, 13 stycznia 2014

Małe a cieszą Was i mnie




Bardzo się cieszę że koniki tak się podobają i w gorącym okresie przedświątecznym musiałam ich doszyć.  Teraz nadrobiłam ponownie braki, przedewszystkim pastele i groszki ale też wasze ulubione gwiazdeczki , znalazł się się konik w czerwoną kratkę i to jego debiut oby się spodobał. 
Koniki w tej wersji zostaną na dłużej , bardzo lubię je szyć i chyba mam jakiś taki sentyment do nich a może bardziej do tych oryginalnych skandynawski... nie wiem . Ważne jest to że i wam się podobają. 
aaa i jakie mnie spotkało przemiłe odkrycie , jak już pewnie na raz wspominałam nie dorobiłam się jeszcze prywatnej osobistej pracowni i moje materiały poskładane leżą w koszu alby zobaczyć co tam ciekawego mam muszę za każdym razem kolejno przegrzebywać kosz. I tak wygrzebałam ostatni granatowy kawałek w gwiazdki gdzie byłam już w 100% pewna że go nie mam. I czasem takie niespodzianki wynagradzają brak pracowni z prawdziwego zdarzenia.